Przejdź do głównej zawartości

o złej matce

Bałam się macierzyństwa z wielu powodów. Tych wyimaginowanych, jak fakt, że nie polubię wybranki serca mojego syna. I tych bardziej realnych, jak rozstępy. Rozstępów nie mam, więc jest szansa, że wybranka serca będzie ogarnięta. 

Jednak, tak daleko pod skórą, głęboko ukryte pod kośćmi miałam inny lęki. Na przykład lęk, że będę złą mamą. Tylko, co znaczy zła? I, żeby była jasność - omijam temat patologii - bicia, porzucania dzieci - bo próbuje nie przeklinać.  Zła mama, to mama nie słuchająca. Taka, która nie jest otwarta na potrzeby swojego dziecka. Na dialog z nim. Taka, co robi tylko to CO SAMA uważa za słuszne i stosowne. W takiej relacji nie ma rozmowy o oczekiwaniach obustronnych. Jest tylko pole oczekiwań JEJ. Pole pełne roszczeń, niespełnionych ambicji i braku pewności siebie. Taka rodzicielka nastawiona jest na egzekwowanie posłuszeństwa, bo myśli, że w tej relacji jest hierarchia. Jest ktoś, kto jest wyżej i ktoś kto jest niżej. Taką, nie chciałam być. A potem poznałam JEGO. Położyli go koło mnie i już wiedziałam, że on też zasługuje na szacunek. Nie tylko ja mówię, on też. Ja słucham i on też. Ja mam oczekiwania i potrzeby. On też. Mogę odmówić, on też. Nie czuje się źle, gdy mówi "nie" na moją propozycje buziaka lub wspólnego wyjścia. Nie podburza to mojej pewności siebie. Jestem jego mamą, kocham go i on kocha mnie. Niech ma szansę wyrazić siebie. Chcę być mamą, która mu to umożliwi. Będę słuchać i będę ze wszystkich sił chciała poznać jego. Tego prawdziwego gościa, który jest tam w środku, a nie tego, którego złej matce wydaje się, że musi ulepić na swoje podobieństwo. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

o pozytywnej energii

Lubię czerwony. W ogóle lubię kolory. Świat już jakiś czas temu przestał być dla mnie czarno-biały. Jest pełny kreatywnej magii, pozytywnej energii i spełnionych marzeń. Piękna wizja, prawda? A teraz dorzuć do tego oczekiwania teściowej, roszczenia własnych rodziców, mądrość ludową babć, zgryzotę ciotek. I jeszcze podróżujących znajomych, wysyłających Tobie zdjęcia z gorących plaż z adnotacją "dopiero wstałem, przynieśli kawę, jest pięknie". Świetnie, że  podczas godzinnej drzemki syna, udało się pomalować paznokcie i zrobić sobie kawę z pianką. To właśnie te spełnione marzenia i magia. A teraz z pozytywną energią idę robić mielone z kalafiora.

O matkach, po krótce

Głowa mnie boli od tej pogody lub nadmiaru wrażeń zwiazanych z rodziną. Nie wiem, jak Wasze relacje rodzinne ale moje tylko na pozór są normalne. Jakby im się bliżej przyjrzeć to są przegniłe od oskarżeń, przepychanek i oczekiwań. Niestety ciężko to zmienić, bo ja nie chce dać się zdominować, a reszta rodziny nie umie się przyzwyczaić, że dziecko kiedyś dorasta. Ostatnio nawet zgadałam się ze znajomą, że koronny argument rodziców "zmieniłaś się" jest dość uniwersalny. Trochę tak, jak kiedyś za czasów nastoletnich "dopóki nie jesteś pełnoletnia" i "dopóki mieszkasz pod nadzym dachem". Tak, więc, ciężko się nie zmienić, gdy w końcu człowiek się wyprowadza, zaczyna samostanowić o sobie i MA 30 LAT NA KARKU.  Tak, ludzie się zmieniają. Tak, mają oczekiwania. Tak, trzeba spojrzeć nieco głębiej niż na tylko swoje poletko działań. Zwlaszcza, że dzieci dorastają, zakładają rodziny i mają swoje zdanie. W przeciwnym wypadku, wezmą swój tobołek i wyprowa